Całe moje życie oscyluje wokół muzyki ciężkiej, mrocznej, metalowej bo takowa, moim skromnym zdaniem, jest prawdziwa i bardzo mocna w przekazie. Każdy utwór zawiera przesłanie, teksty nie kipią infantylnością a muzyka pobudza mózg do życia… przynajmniej tak jest w moim przypadku.
Ostatnie moje muzyczno- koncertowe doznanie to zespół AMORPHIS „przeskakany” w krakowskim klubie Kwadrat. Mimo ogromnego zmeczenia (trening na basenie, podróż do Krakowa) i zamykajacych się oczów o 22.00 mój świat nabrał kolorów … tzn. właściwie jednego, czarnego koloru he ha a haryzmatyczny wokalista Amorphis „wyniósł” moje obolałe mięśnie na poziom klubowej kanapy (swoja droga skakanie po miękkiej kanapie, konieczne kiedy wzrostu brak, to prawie jak balans na bossu :-)). 1.5 godziny mega energetycznej muzy „day after” czuć w czwórkach, łydkach i kapturze barkowym ale kij … warto było 🙂 bo rock to druga, po mojej rodzinie, największa miłość mojego życia.
WRONG DIRECTION
I felt ascending but I really sunk
Everything had turned upside down
As I was struggling to the mountain peak
I had dug into the grave of all hopeI should have understood
I should have seen it coming
The signs on the road had changed
The fires on the mountain die
W moim wolnym tłumaczeniu
Wydawało mi się, że wzbijam się do góry
a tak naprawdę tonęłam
Wszystko wywrócilo się do gory nogami
Kiedy wdrapywałam się na szczyt
Pogrzebałam w grobie wszystkie swoje nadzieje
Powinna byłam zrozumieć
Powinnam była zauważyć że to nadciąga
Znaki na mojej drodze się zmieniały
A ogień na szczycie zgasł …
Miłego dnia 🙂